Wiele osób, których dotyka problem zakończenia związku woli nie zastanawiać się nad tym jak przetrwać rozstanie. Stało się i koniec. Niejeden zagłusza emocje, nie zważa na nic, idzie do przodu, wpada w wir pracy, nie myśli o tym jak pozbierać się po rozstaniu, a nawet uważa, że to go nie dotyczy, gdyż jest osobą silną i niezależną. Takie wyparcie jest błędem i powoduje nagromadzenie się problemów, złych emocji, rozczarowań, które prędzej czy później dadzą o sobie znać i wybuchną ze zwielokrotnioną siłą. Trzeba dopuścić do siebie i przeżyć etapy żałoby po rozstaniu, podnieść się po rozstaniu, żeby znów silnie i świadomie iść przez życie.
Życie po rozstaniu i jego trudne początki
Nie ma łatwych, miłych i przyjemnych rozstań. Kończy się bowiem coś co było dla nas ważne, coś z czym wiązaliśmy tak duże nadzieje. Emocje, które towarzyszą zakończeniu związku są trudne, a niekiedy nawet traumatyczne.
Dla wielu osób rozstanie z partnerem to pewien rodzaj gehenny, coś najgorszego przez co przechodzą i najstraszniejszego co nawet mogli sobie wyobrazić. Niektórzy nie odczuwają chęci życia, nie widzą perspektyw, a świat wokół nich spowity jest tylko ciemnymi barwami. W kontekście rozstania niewymuszone wydają się zatem słowa W. Churchila: „Jeśli przechodzisz przez piekło nie zatrzymuj się”. I właśnie ta ciągłość i konsekwentność w działaniu jest tutaj kluczowa. Rozpad związku stał się faktem, trzeba odkochać się i ułożyć sobie na nowo życie po rozstaniu. Początki są najtrudniejsze, ale jeżeli z dnia na dzień będziemy niezmiennie podążać ścieżką ku lepszej przyszłości, bez wspomnień o byłym, to z pewnością dowiemy się jak przetrwać rozstanie i z powodzeniem załatamy złamane serce.
Jak przeżyć rozstanie? Zrób to krok po kroku
Musimy sobie uświadomić, że rozstanie z dziewczyną bądź chłopakiem to nie chwila, nagły błysk, po którym budzimy się i już funkcjonujemy odmienieni w nowej rzeczywistości. Aby jednak zrozumieć jak poradzić sobie z rozstaniem należy uzmysłowić sobie, iż jest to proces i jak każdy inny, również ten posiada swoje poszczególne etapy. Fazy rozstania, które należy przeżyć i przejść po kolei to:
- szok, niedowierzanie – to co się stało jeszcze do nas nie dociera i jawi się jako zły sen;
- wyparcie, zaprzeczanie – wciąż nie dopuszczamy do siebie tego faktu i mimowolnie wypieramy go ze świadomości;
- gniew – to etap w którym do głosu dochodzą silnie negatywne emocje: wściekłość, furia, czy narastająca frustracja;
- negocjacje z samym sobą – gdy minie burza gniewu, ukazuje się ta łagodniejsza strona, gdy zaczynamy zastanawiać się czy powrót jest możliwy, zadajemy sobie pytania, łudzimy się, że mogłoby być lepiej;
- poczucie winy – szukamy w sobie zalążków tego co się stało, obwiniamy się o nieudany związek;
- akceptacja i nadzieja – kiedy zrozumiemy, że nie ma powrotu do przeszłości, a to co nas spotkało to po prostu nieszczęśliwa miłość, pogodzimy się z rozstaniem i z nadzieją będziemy mogli układać swoje życie na nowo.
Jak przetrwać rozstanie? Okiełznać uczucia
Nie na darmo mawia się, że od miłości do nienawiści jest jeden krok. W kontekście rozstania występuje niezwykle szeroki wachlarz uczuć, często bardzo skrajnych i wykluczających się wzajemnie. Każdy kto przeżył ból po rozstaniu dobrze zna huśtawkę nastrojów, nagłe przeskoki z euforii do furii i na odwrót. Okiełznać uczucia nie jest łatwo, ale aby ugasić smutek po rozstaniu i zapomnieć o byłym należy stopniowo starać się oswoić z istniejącą rzeczywistością, zadbać o wyciszenie i zredukować nerwy do minimum. Ważne, aby niczego nie pomijać i „przepracować” wszelkie emocje jakie się pojawiają. Tęsknota po rozstaniu jest rzeczą naturalną, łzy nie zawsze są złe, a wręcz bywają potrzebne i oczyszczające. Bądźmy wyrozumiali dla samych siebie, z życzliwością i empatią podejdźmy do naszego wewnętrznego ego. Rozstanie to tylko pewien etap, który – jak każdy inny – w końcu przeminie.
Zacznij już teraz
Jeśli czujesz gotowość aby już teraz skutecznie poradzić sobie z rozstaniem, przygotowałem dla Ciebie Profesjonalny 6-etapowy Proces Zmiany – Podnieś Się po Rozstaniu. Proces pozwala pogodzić się ze stratą i odkochać się, a także przygotowuje Cię na to, aby w przyszłości stworzyć nowy, wymarzony związek. Teraz udzielam na niego zniżkę -84% oraz daję gwarancję satysfakcji, abyś sama mogła (sam mógł) doświadczyć na sobie tych skutecznych narzędzi. Aby dowiedzieć się więcej kliknij w link: chcę się dowiedzieć więcej o tym procesie.
Podziel się swoją historią i pomóż innym
Decyzja o rozstaniu bądź próbie odbudowy związku jest jedną z tych najtrudniejszych. Każda taka decyzja niesie za sobą ciężkie konsekwencje. Wpisz poniżej krótką historię Twojego rozstania być może pomoże ona komuś zmienić swoje życie.
Parę dni temu rzucił mnie chłopak i jakoś nie potrafię się z tym pogodzić. Cały czas o nim myślę i go kocham… podjął taką decyzję bo powiedział, że to by i tak się skończyło, że szkoda jego i mojego czasu… zostawił mnie tak bez konkretnego powodu.. nic wcześniej na to nie wskazywało, był wyrozumiały, czuły, zawsze mogłam na niego liczyć… byliśmy razem 6 miesięcy, wiem że niby nie długo, ale zdążyłam go pokochać. I teraz mimo że chcę go znienawidzić to nie umiem.. ten cały czas wydarzały się same dobre rzeczy, wiele wspólnych chwil, wakacje.. może dlatego tak ciężko mi teraz się pozbierać… to wszystko działo się za szybko, a teraz zostałam sama i nie mogę sobie poradzić z tą myślą.. Nawet byłam pewna, że mnie kocha.. zerwał dla mnie ze swoją ówczesną dziewczyną.. cieszyłam się, kochałam go, a teraz wiem co ona czuła.. Nie chciałam się z nim wiązać bo miał ją, ale zaczął o mnie zabiegać i zerwał z nią i dlatego myślałam, że to właśnie mnie kocha.. a on tylko chciał mnie wykorzystać. Czuję się jak idiotka, jak ze mną zrywał to prosiłam go czy możemy spróbować jeszcze raz że się uda.. on nie chciał słuchać.. Czuje się tak bardzo zraniona i oszukana.. nie mogę przestać płakać, dlaczego jestem taka słaba?!
A ze mną zerwał po ponad 5 latach związku i byliśmy zaręczeni. Nie wiem, nie potrafię się pozbierać. Chodzę struta, ciągle płaczę, nie jem, nie śpię.. Nic już się dla mnie nie liczy nie potrafię bez niego żyć! Kocham go tak bardzo, dlaczego on mi to zrobił. Ciągle myślę, wspominam nasze wspólnie spędzone chwile…. Nawet poduszka wciąż nim pachnie… I jak niby mam dalej żyć???
Mam nadzieje, że znalazła Pani ukojenia i spokój. Ja właśnie to samo przechodzę teraz. Po wielu latach bycia razem moja kobieta wyrzuciła mnie ze swojego serca i życia.
4 lata związku i na koniec oświecenie, że to wszystko było kłamstwem. Każdy jej czyn, jej słowo były zakłamane. Zdradziła mnie raz, wybaczyłem. Drugi raz – wybaczyłem. Przy trzecim razie tego było za wiele, odszedłem.. A tak kochałem, wierzyłem, ufałem… jaki ja byłem głupi i naiwny! Bardzo boli, a najbardziej jak najbliższa osoba wbija nóż w plecy trzy razy, gnoi i powala na kolana. W najczarniejszym scenariuszu nie spodziewałem się, że tak może być i teraz wiem, że są ludzie dla których nic nie znaczysz, jesteś gównem, zużytą zabawką dla której nie ma przyszłości. Nie potrafię się po tym podnieść… marzę aby móc cofnąć czas i wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu.. i wtedy bardzo uważnie przyjrzeć się drogowskazom i nie popełnić tych samych błędów…
Luk. Błędzie dobrze. Wiem że boli. Widocznie ta kobieta nie była Ciebie wart.
ja tez, zmienilabym tyle rzeczy. Ciezko jest pogodzic sie z utraconym czasem na zaangazowanie do osoby, dla ktorej nie znaczysz zbyt wiele..
Mój związek zakończył się po 4 latach. Byliśmy zaręczeni. Wspólne plany itd. Nagle okazałam się dla niego szlamem, debilem. Napisał mi esm że już mnie nie kocha i nie może na mnie patrzeć, bo jak mnie widzi to jest mu nie dobrze.
Ja straciłam miłość swojego życia przez chęć posiadania dziecka. Przez stratę kilku ciąż oszalałam, chciałam kolejnej żeby zagłuszyć ból po straconej. I tak lata mijały a ja sie skupiłam tylko na dniach plodnych, testach okupacyjnych itp. Nie zwracałem uwagi na to co czuje mąż! Bo przecież On nie mógł wiedzieć jak to jest. Byłam tak pogrążona w żałobie, smutku i nie zauważylam że mąż cierpi. Odszedł A ja nadal cierpię.
Straciłam jego i dzieci. Próbuje pogodzić się ze stratami.
Jedno jest pewne chce być sama.
Próbowałam walczyć jednak jest już za późno.
Mnie zostawila partnerka po 7latach zwiazku,kocham Ja a najgorsze jest to ze jest dziecko ktore najbardziej cierpi,ale takie jest zycie moze z czasem sie pogodze z tym.
13letni związek przepełniony miłością, uczuciem, szczęściem, wspólnym życiem razem, dbaniem o siebie, wspieraniem. Zakończył się 31.12.2017 w Sylwestra po pojechaniu do byłego żeby jak zawsze razem powitać Nowy Rok (wtedy nie widzieliśmy się już miesiąc bardzo cierpiałam i tęskniłam za nim) po wejściu do mieszkania tuż przed północą nie był zainteresowany moją osobą nie chciał się nawet przywitać ani przytulić. Odrazu to dostrzegłam więc odrazu postanowiłam że wrócę do swojego domu a tam już nigdy nie wrócę. Bolało, było mi przykro, bardzo smutno i źle. Cierpienie do tej pory jest i nie wiem ile lat jeszcze minie zanim poczuje się lepiej:(.
Kochalismy się na zaboj. Na studiach, było cudownie. Rozumielismy my się. Umielismy się dostosować. Ona szalała za mną. Przyszło dziecko i obowiązki, było trudniej. Jakoś to wszystko skleilismy. Były fajne chwilę. On zaczęła się ze mną często kłócić. Zawsze się godzilismy. Zdradziła mnie ze zwykłym zerem i oklamywala mnie. Czuję, wiem, że dalej to robi. Mówi, że jest nieszczęśliwa. Ja chcę wszystko zmienić, naprawić. Ona mówi, że się pogubiła i nie wie czy może być ze mną szczęśliwa. Nie umiem sobie z tym poradzić.
Jestem na etapie nie radzenia sobie po rozstaniu. Nie potrafię się nawet skupić na opisaniu mojej historii ale z chęcią przeczytam rady jak się z tego uwolnić.
Mnie także facet po ponad 2latach oszukiwał ciągle jeździł do brata s jak się okazalo miał inną i tak to trwało 7 miesiecy wybaczyłam 3mies było super i znów 2,tyg temu za zaczal wyjeżdżać więc sama mu powiedziałam by sie wyprowadził a teraz płacze cierpię tęsknię ale boli fakt że on ciągle szuka innej …..i uwielbia zdradzać. To jego poZywka adrenalina ….wiem że dobrze zrobiłam bo ile można być oszukiwanym i zdradzanym
Mnie opuścił mąż po 15 latach wspólnego życia ,też straciłam dzieci w sumie pięcioro zanim urodziłam dwóch synów, sama zmagam się z chorobą, zakochał się w koleżance z pracy młodej bezdzietnej ja zostałam porzucona kilka tygodni po urodzeniu drugiego syna. Minął rok jestem w trakcie rozwodu on jest szczęśliwy bo jak to każdy mówi ma prawo ułożyć sobie zycie …A ja cierpię, bo potraktował mnie jak zużyty przedmiot,często powtarzał mi boli cię że ciebie nie chcę widać nigdy mnie nie kochał…
Byliśmy ze sobą rok. Nasze początki nie były zbyt łatwe, bo poznaliśmy się na imprezie w akademiku. Nie zakochałam się w nim od razu, jednak po jakimś czasie zauważyłam, że jestem w nim zakochana. Wszystko to we mnie rosło, wyznałam mu swoje uczucia. Jednak przez “akademikowy” tryb życia i moją depresję oraz jego nie tak dawno zakończony związek nie pozwalały nam być razem – on nie był zdecydowany, ja byłam, nawet bardzo. Przed wakacjami dał mi dość wyraźnie do zrozumienia, że moglibyśmy być razem, a ja byłam pełna nadziei i ucieszyłam się, jednak nie popchnął dalej tego tematu. Po wakacjach, na moim ostatnim roku studiów zmieniłam otoczenie, tryb życia i jakoś się wyklarowało zostaliśmy parą. Było mnóstwo pięknych momentów, jakieś malutkie plany, wspólne zakupy, kina, teatry i tego typu. Przeszkadzał mi fakt, że ma kontakt ze swoją byłą dziewczyną, ale ufałam mu w jej kwestii – wynajmowała u niego mieszkanie, miała prawo przecież się od czasu do czasu odezwać w tej sprawie. Jednak znalazłam w jego wiadomościach informacje, że przespał się z tą dziewczyną w czasie wakacji. Bardzo mnie to zraniło, zwłaszcza że uwielbiał bredzić jaka to rozwiązłość seksualna i w ogóle taki seks przygodny to słaba sprawa. Powiedziałam mu o co mi chodzi, czemu tak strasznie płaczę i czemu jest mi przykro. Niejednokrotnie mówiłam mu, że nie podoba mi się taki zażyły kontakt jaki ma z byłą dziewczyną. Bardzo długo nie przyznawał się nikomu do tego, że jest ze mną, a już zwłaszcza swoim rodzicom i tej byłej dziewczynie. Ona dowiedziała się o tym od jego matki. Nie było mi z tym przyjemnie, bo – jak się później okazało, gdyż sam się przyznał – wstydził się mnie przed innymi. Był to dla mnie duży cios, zwłaszcza że bardzo długo miałam brak akceptacji dla samej siebie i takie jego podejście w ogóle mi nie pomagało w tym, żeby cieszyć się sobą samą i kochać siebie bezwarunkowo. Jednak doszło do poznania jego rodziców, zabrał mnie na wakacje, poznał że swoimi dziadkami, wujkiem, bratem. Jakoś tak się już powoli układało. Były też kłótnie, jakieś sprzeczki, głównie spowodowane właśnie niedomówieniami w różnych sferach. Po studiach wróciłam do domu. Odwiedzał mnie, ja przyjeżdżałam do niego i coś musiało się stać niedobrego, bo mnie zostawił. Po długich pertraktacjach, kłótni, zostawił mnie poprzez wiadomości tekstowe. Bardzo cierpię, jest mi przykro, codziennie witam dzień łzami i szlochem. Uważam go za bardzo wartościowego człowieka, bardzo cenię jego wszystkie zalety i po prostu go bardzo kocham. Chciałabym, żebyśmy sobie przebaczyli wszystko i zaczęli z czystej karty. Jako osoby, które przeżyły nieprzyjemne chwile, ale jednak kochają się i chcą się naprawiać i iść razem przez życie mimo trudów. Nie wiem czy moja nadzieja jest dobra, bo z jednej strony jest bardzo niewdzięcznym i niesycącym pokarmem, ale z drugiej strony jest jedyną rzeczą, która nie odeszła ode mnie wraz z moim Ukochanym.
Poznaliśmy się w pracy. Wiek 36-41 lat.On mnie obserwował, przysłuchiwał się moim rozmowom. Wybrał mnie, pokochał, fascynowałam Go. Wiedział, że mam Męża i Dziecko. Kiedy dowiedział się, że jestem nieszczęśliwa zaczeliśmy się spotykać. Bałam się tempa Jego Uczuć i deklaracji. Zaufałam mu jednak i również z czasem bardzo Go pokochałam. Spotykaliśmy się. Z uwagi na wiek On nie chciał czekać, chciał mnie na codzień. Odeszłam od Męża, rozwiodłam się. Mieliśmy zamieszkać Razem. Wtedy zwątpił, był rozdarty, bał się że nie da rady. Już przy przeprowadzce pierwszy raz zrezygnował.Wrócił za kilka dni i mieszkaliśmy. Byliśmy bardzo szczęśliwi. On bardzo bał się, że Go zostawie.Wciąż zapewniałam Go, że NIGDY tego nie zrobię. Cały czas był zazdrosny, zaczął mnie pilnować.Nie miał ku temu żadnych powodów.Byłam mu bardzo oddana i skupiona na Nim. Po miesiącu wspólnego mieszkania, spakował się i wrócił do Mamy. Odzyskał tam spokój. Nie potrafi być ze mną nie pilnując mnie. Musi odejść. Powiedział, że nie może być z Nikim, że musi być sam. Mój Świat załamał się. Straciłam wszystko, stabilizację i wszelki grunt. Nie poddawałam się jednak. Potrzebowałam Go i Naszej bliskości. Po przeszło dwóch tygodniach ustaliliśmy, że spróbujemy się spotykać.On się ciągle wahał. Pojechaliśmy nad Morze, tam odzyskał pewność. Jednak we mnie pozostał strach, że znów odejdzie. On choruje na schizofrenię. Zachęciłam Go do terapii, na którą chodzi do dnia dzisiejszego. Chcieliśmy się pobrać. Wszystko ustaliliśmy, nauki, Kościół, małe przyjęcie obiadowe. Nasze rodziny poznały się. Pomieszkiwał u mnie, chciał ze mną spędzać każdy czas. Znów zaczął mnie pilnować i nie chciał odstąpić na krok.Zazdrość w Nim rosła.Nie męczyło mnie to, bo bardzo lubię spędzać z Nim czas i nie mam nic do ukrycia.Jednak moje lęki, że odejdzie dawały o sobie znać… Bałam się, że sytacja się powtarza. Potrzebowałam zapewnień.Mówiłam mu o tych drobnych gestach, których potrzebowałam od Niego. Podważałam Jego pewność co do bycia ze mną.Czułam, że jest coś nie tak.I w końcu znów odszedł. Powiedział, że nie czuje bycia z kimś, że musi być sam. Kocha mnie bardzo ale nie da rady nigdy ze mną zamieszkać.Jego lęki biorą nad Nim górę. Czuje, że nie da rady i woli wycofać się niż żyć w ciągłym stresie, że mnie straci. Jestem mu bardzo oddana i nigdy nie miał realnych powodów by tak pomyśleć. Nie chcę i nie umiem zaakceptować Jego odejścia. Chcę walczyć, bo odwzajemniona miłość jest tego warta. On nie chce. Nie czuje potrzeby na kontakt ze mną… Jestem cała w rozsypce. Bardzo cierpie. Nie umiem już funkcjonować i nie chcę. Cały Swój Świat zostawiłam by być i budować z Nim. Zrobiłam to dla siebie, dla Naszego szczęścia, któro było niezwykłe. Tłumaczę Jego zachowanie, lęki i wahania chorobą. Jedyne co mnie trzyma, to nadzieja, że wróci i da Nam szansę budować od Nowa przy wsparciu specjalistów. Idę za kilka dni do psychologa. Chcę dać mu i sobie czas. Tęsknie bardzo do Niego. Chcę nauczyć się żyć i funkcjonować z osobą chorą na schizofrenie. Chcę się wzmocnić. Nie umiem zrezygnować, bo Kochamy Się Bardzo Mocno. Tylko by On dał Nam jeszcze szansę… by uwierzył i zyskał pewność.
Prawie wszędzie, w poradach jak przeżyć rozstanie, nie bierze się pod uwagę kobiet które jeszcze w tym wszystkim mają dzieci. To jest dopiero trauma. Rodzina wtrąca się we wszystko, ciotki które czegoś takiego nie przeżyły, mają jak zawsze najwięcej do powiedzenia. Żadnego wsparcia. U mnie było strasznie. Jakos stanęłam na nogi.Daje sobie radę. Dzieci są zadowolone z życia. Ani ja, ani były nikogo nie mamy. Kontakt jest stały. Praktycznie to samo jakbyśmy byli w związku tylko mieszkali oddzielnie. To jest dobre dla dzieci ale mnie wyniszcza. Dalej czuję się nikim, to ja jestem na straconej pozycji a nie on,ze mną nie da się żyć. On wraca do siebie, wypije z kolegami, obejrzy mecz, wyśpi się, mama mu posprząta. Ja ogarniam wszystko sama i czuję się nic nie warta, nikim. Myślałam że moja psychika się podniesie, że będę chodziła pewna siebie a tymczasem coraz bardziej upadam.
Byliśmy że sobą w 2015 roku, ja się rozstałem. Zeszliśmy się 8 Marca w popieprzonym 2020 roku, w 2021 ona zakończyła związek bo nie zrobiłem tego czego oczekiwała mimo mojej fatalnej sytuacji. Też wyrządziłem jej dużo złego lecz nie wyobrażam sobie świata poza nią. Nie popieram powiedzenia “dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi”
My 12 lat razem. Ja obecnie 28 lat a maz 31. Mieszkamy razem 7 lat. Mamy 3 dzieci ( najmłodszej ma 9 miesiecy).
Gdy się poznaliśmy to on szaleńczo o mnie zabiegał. Ja na początku nie chciałam się wiązać, ale ujął mnie swoim dążeniem do celu. Pokochałam go bardzo. Dużo się kłóciliśmy przez te lata, ale byliśmy jednocześnie bardzo blisko ze sobą i kochaliśmy się. W pewnym momencie maz zaczął bardziej interesować się kolegami, używkami.. na jaw powychodziło tez, ze szukał sobie dziewczyn. Mój świat się rozpadł. Gdy po raz kolejny wyszedł na imprezę bez żadnego słowa, wyłączając przy tym telefon to postanowiłam się wyprowadzić. Po 2,5 tygodniach wróciłam z dziećmi do domu. Następnego dnia po powrocie wyszło na jaw ze w trakcie, gdy mnie nie było to miał romans. Wybaczyłam, choć było ciężko. Dzisiaj znowu mnie oszukał mówiąc, że jedzie do McDonalda.. wrocil po 6 h i po jakiś używkach. Pobył chwilę w domu i zaraz znowu uciekl. Kocham go bardzo i nie mogę sobie poradzić z tym jak bardzo się zmienił. Wcześniej był czuły,kochajacy i dający poczucie bezpieczeństwa. Rodzina byla dla niego najważniejsza. Nie poznaje go i bardzo tęsknię za starymi czasami.